Pozdrowienia sprzed stu lat
- Napisane przez Bogdan Nowak
- Skomentuj jako pierwszy!
- Czytany 4411 razy
Sprzedawca staroci niewiele umiał o oferowanym “towarze” powiedzieć. Tłumaczył, że ludzie szukają starych pocztówek według różnych kluczy: jedni zbierają zdjęcia Zamościa, inni gromadzą wizerunki “różnych rynków”, jeszcze inni np. – reprodukcje dzieł sztuki. Mnie interesują… opowieści.
Z tego powodu jedna z pożółkłych pocztówek szczególnie zwróciła moją uwagę. Została wysłana w maju 1912 roku z niemieckiego Bad Nauheim przez mężczyznę podpisującego się inicjałami ks. K.K. (czy to był duchowny?). Co ten człowiek robił w słynnym, niemieckim uzdrowisku w Hesji (u podnóża gór Taunus: wykorzystywano tam w leczeniu miejscowe źródła solankowe)? Leczono tam wówczas pacjentów z chorobami płuc, serca i układu krążenia (było tam podobno m.in. 240 łaźni zasilanych z trzech gorących źródeł). Ta kuracja chyba nie bardzo naszemu, tajemniczemu nadawcy pomagała.
“Co dzień mi gorzej: – pisał do Marii Witkowskiej. Ten człowiek wyraźnie martwił się o stan swojego, zapewne mocno nadszarpniętego zdrowia. Za to… poznał wielu ciekawych ludzi. Z “dość bliska” widział np. samą cesarzową! Jaką? Chodzi zapewne o Augustę Wiktorię Hohenzollern, żonę słynnego Wilhelma II.
Co ciekawe, polscy kuracjusze (ten człowiek pisał w naszym języku, był zapewne naszym rodakiem) w 1907 roku ufundowali w heskim uzdrowisku boczny ołtarz w miejscowym kościele p.w. św. Bonifacego. Zawieszono tam kopię obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, wizerunki św. Antoniego, Kazimierza i Stanisława oraz polskie godło. Być może ks. K.K się przy tam ołtarzu modlił. Czas jednak biegł mu powoli.
“Co u was słychać, bo mnie się tu bardzo dłuży (…)” – notował.
Kilka słów napisał także o zdjęciu na pocztówce. Zamieszczono tam pokolorowaną fotografię dwojga ludzi ubranych w tradycyjne stroje. “To heska holka (w znaczeniu dziewczyna, chociaż na reprodukowanym monidle widać starszą kobietę) i heski (tutaj nieczytelne). Przysięgli sobie (dalej także nieczytelne). Pozdrawiam wszystkich”.
Ta pocztówka sprzed ponad stu lat zawiera wiele ciekawostek (nie każdy przecież na własne oczy, i to dwa razy, widział cesarzową!). Ze stempla pocztowego wynika, że została wysłana do Posen (to niemiecka nazwa Poznania) 10 maja 1912 roku. Wiele się od tego czasu zmieniło…
Ten pożółkły skrawek papieru jest być może dzisiaj jedyną pozostałością po życiu jakiegoś - zapewne bardzo ciekawego - człowieka. Nie wiemy czy udało mu się w Bad Nauheim wyleczyć. Nie wiadomo także w jaki sposób pocztówka trafiła na Zamojszczyznę.
autor: Bogdan Nowak